Ze stacji w Makowie Rowerzyści jechali już w strugach deszczu, który towarzyszył im aż do 260 km, czyli przez kolejne 150 km. Gdzieś na 150 km trasy do deszczu dołączyła burza i błyskawice, skutecznie motywując ich do zatrzymania się na stacji benzynowej. Nadzieja jednak umiera ostatnia i można ją mieć, jak pokazuje doświadczenie, nawet przez 150 km pedałowania w ulewie. Na 200 km jeden z Rowerzystów nie wytrzymał zimna i musiał zaopatrzyć się w kiosku przy cmentarzu w piękną foliowa czerwoną pelerynkę, która można powiedzieć uratowała im resztę trasy. Wyjątkowymi atrakcjami w czasie tego etapu były dwa nieoczekiwane zdarzenia drogowe, oczywiście, jak twierdzą ich uczestnicy, oba z winy Rowerzystów. W pierwszym przypadku jadącemu z gołębiami Panu z żoną i córką, podczas wyprzedzania Rowerzystów na zakręcie, na ciągłej, w strugach deszczu, niespodziewanie wyjechał ktoś z naprzeciwka. Jak tak mógł? Panu pozostało tylko ostro hamować i lądować w rowie. Rowerzyści się zatrzymali. Podeszli, aby sprawdzić, czy nie potrzebna jest nikomu pomoc, poprosili o wyjęcie kluczyków ze stacyjki, rozstawili trójkąty ostrzegawcze, jako, ze akcja działa się nie dość, że na zakręcie, to jeszcze tuż za wzniesieniem i zatrzymali przejeżdżający samochód dostawczy z prośbą o udzielenie pomocy – wyciągnięcia samochodu z rowu. Była to druga próba ratowania utkniętej w rowie mazdy. Pierwsza, przy wykorzystaniu postronka od klatki na gołębie zakończyła się głośnym strzałem pękającego sznura
Innym razem Rowerzyści jechali w rzęsistym deszczu mijani przez samochody jadące sznurkiem w obie strony bardzo powoli. Byli dobrze oświetleni. Nagle jeden z samochodów wyprzedził Rowerzystów, a samochód za tym wyprzedzającym wyprzedzić nie chciał i gwałtownie zahamował. Jak mógł? Samochód z kolei za tym, który wyprzedzać nie chciał, nie zorientował się i … dzwon. Tu już Rowerzyści nie mogli pomóc. Pojechali dalej. Zresztą czas ich gonił. Ponieważ deszcz nie przestawał padać Rowerzyści podjęli decyzję o powrocie na główną trasę, bardziej ruchliwą, ale która da szansę na dojechanie do celu przed zmrokiem. I tak dojechali do Ełku, niecałe 30km od mety. Noc była już ciemna, a droga z Ełku do Olecka wąska, ruchliwa i ze zniszczonym poboczem. Po jeszcze jednej desperackiej próbie dojechania i przejechaniu 9 km ostatnim odcinkiem trasy z wykorzystaniem czołówki, Rowerzyści, dokładnie w Stradunach, podjęli decyzje o wycofaniu się z wyścigu, niecałe 22 kilometry przed metą.
Ale:
Przebyta trasa: 291,44 km, w tym w ulewnym deszczu 150km.
Czas netto: 13h 24 min
Czas brutto: 16h 30 min
Średnia prędkość: 21,7 km/h
Maksymalna prędkość: 59,3 km/h
Konfiguracja rowerowa: MTB + opony 1,25’’
Od wyścigu 10 sierpnia minęło 11 dni, a w tym czasie Krzychu Recielski przejechał słynną Krwawą Pętlę dookoła Warszawy (244 km) i ze znakomitym czasem 13h 40min netto i 16h brutto i wylądował na drugim miejscu w Hall of Fame Krwawej Pętli (na dzień 2013-08-21 nie była jeszcze zaktualizowana). Gratulacje!!!! Tak się jeździ!
Galeria.