Pomimo paskudnej pogody, główny cel naszego pobytu w masywie Vercors we Francji został zrealizowany. Perspektywa pokonania pierwszego, jak to nazwał Marcin G., "łatwego tysiąca" w jaskini (zjazd -1000 m w dół), spowodowała, że nie przerażało nas nawet te 1801 km, jakie trzeba było przejechać spod Warszawy do rejonu Francji Isere. Plany na wyjazd rodzinny były jak zwykle obszerne: Gouffre Berger, inne jaskinie z dostępem dla dzieci, via ferraty, rowery, piesze wędrówki... Już na miejscu pogoda dała nam pstryczka w nos z komunikatem "ee, wszystkiego zrobić się nie uda".
Jaskinia Gouffre Berger nie jest udostępniona do zwiedzania, oprócz okresu, kiedy to około 2 tygodnie w roku trwają "dni otwarte". Na ten czas francuscy opiekunowie poręczują ją, przygotowują do bezpiecznego poruszania się. W tym roku głównym celem "dni otwartych" było wysprzątanie jaskini z pozostałości po akcjach eksploracyjnych. Już na miejscu z wejściem do Gouffre Berger czekaliśmy na odpowiedni moment, na przerwę w opadach deszczu. Całkowita wyeksplorowana głębokość jaskini, to -1325m. Nasze dziewczyny natomiast osiągnęły głębokość –600 m. Miał o to miejsce w piątek 25 lipca 2014. Następnego dnia mężowie, zawstydzeni wynikami żon pociągnęli głębokość ca. –670–700m. Akcja trwała 9 godzin. Całkiem nieźle. Gdyby nie woda, która stanęła nam na przeszkodzie, można byłoby myśleć o tym pierwszym „ łatwym tysiączku”. Cóż, być może za rok pogoda będzie bardziej łaskawa. Były natomiast zespoły, którym woda straszna nie była, docierające nawet do -900m. Jednym z takich zespołów była drużyna ze Speleoklubu Warszawskiego. Gratulacje!
Gouffre Berger - Jaskinia niezwykła. W Tatrach takich nie uświadczymy. Oprócz głębokości, zachwycają bajeczne formy krasowe, gigantyczne stalaktyty i stalagmity, misy martwicowe, cuda niewidy. Z przerażeniem zauważyłem, że po tych cudach się po prostu chodzi! Jest taka konieczność, chcąc zwiedzać jaskinię. Myślę, że gospodarze powinni zastanowić się nad wytyczeniem i oznakowaniem ścieżek, żeby zniszczenia, które tak, czy inaczej postępują, nie dotykały całego obszaru jaskini. W jaskini miałem jedynie kamerkę GoPro, dlatego fotki i film nie oddają nawet 10% piękna tej dziury. Podejście i powrót z jaskini także dają okazję do rzucenia okiem na szczyty masywu z widocznym w dole Autrans, gdzie zlokalizowany był międzynarodowy obóz speleo wszystkich, którzy chcą skorzystać z okazji i odwiedzić tę zjawiskowa dziurkę. Kilka w miarę dobrych fotek z jaskini i z podejścia i film. Zapraszam.
Było też trochę wycieczek rowerowych, pieszych i biegowych, były inne jaskinie. Jak to w górach (wysokich górach) bywa, żeby móc zjeżdżać 40 minut z prędkością 72 km/h, trzeba najpierw podjechać 3 godziny z prędkością 5km/h. Nie wszystkim to odpowiadało. Ważne, że są dobre wspomnienia. Była "jaskinka" dla dzieci Grotte Roche , bagatela 1700 m długości. W jaskini było wszystko, czego można od jaskini oczekiwać, woda, błoto, czołganie wspinanie się, stalagmity, stalaktyty - prawdziwa gratka dla młodych adeptów speleo.
Grenoble - największe miasto w okolicy Autrans, gmina. Tam też pojechaliśmy. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że właśnie w Grenoble w roku 1968 odbywały się Zimowe Igrzyska Olimpijskie, a wioska Autrans, w której mieszkaliśmy i w której mieścił się obóz speleo, była wioską olimpijską. Były to czasy, kiedy Zimowe Igrzyska odbywały się w tym samym roku, w którym odbywały się Igrzyska Letnie. Dorobek medalowy naszych sportowców wynosił wówczas równe 0 (zero). Miasto.... hmm, mam nadzieję, że nikogo nie obrażę, nieciekawe... jakby opustoszałe, sklepy w sobotę czynne tylko do 12:00, żadnych atrakcji :) Honor ratują widoki z Bastylii, panorama miasta i otaczających miasto masywów i miłe towarzystwo, w którym się przebywa.
Chyba w ostatnim możliwym momencie, tuż przed rozpoczęciem trwających no-stop opadów, zaliczyliśmy okoliczną via ferratę o nazwie Via Corda. Wymagająca, do tego stopnia, że członkowie drużyny o krótszych ko ńczynach musieli zostać na dole. Podejście pod skały trwało 30 minut. Droga po skale do drugiej półki 1:30 minut i tam zdecydowaliśmy się na odwrót, ze względu na deszcz i pohukiwanie burzy w oddali. Z opisu trasy wynika, że zrobiliśmy jej około 40%. Cóż, kolejny powód, aby wrócić w Vercory... Wszyscy spisali się dzielnie, także w trakcie odwrotu, który trwał kolejne 1:30 minut i zrobiliśmy go w sposób "klasyczny", "szczeblami w dół".
Po via ferracie zdecydowaliśmy się na wcześniejszy powrót do domu. Deszcz nas wygnał z Vercorów olbrzymi:(
Zostały zdjęcia filmy i plany na następny rok/lata. Możliwości działalności górsko-jaskiniowej w Vercors jest mnóstwo. Nie do przerobienia, jak to mówią. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu. Trzymam w teczce jakieś foldery i namiary.
Na zakończenie, ponieważ już każdy aparat i telefon na świecie posiada funkcję panoramy, kilka tego typu ujęć: