You Tube >> Kanał e-przemek.pl
You Tube >> Kanał e-przemek.pl
Mekka polskich nurków - najgłębsze jezioro na suwalszczyżnie i w całym naszym kraju - Hańcza. Przepiękne okolice, które działają na mnie w sposób nadzwyczajny - czasami w zasięgu wzroku brak chociażby jednego słupa telegraficznego, czy energetycznego(!). Według różnych źródeł jezioro ma głębokość od 106 do 113 metrów. Nie ma to tak naprawdę znaczenia ile dokładnie. Znaczenie ma fakt, że bardzo szybko, z brzegu, można osiągnąć "znaczne" głębokości, a atmosfera w jeziorze (temperatura 3 stopnie C, kompletna ciemność i cisza) sprzyja fanom Władcy Pierścieni i scen ukazujących dążących do Mordoru Hobbitów Froda i Sama. Jest to także najtańsze nurkowisko w Polsce.
"Wleźliście do takiej dziury, a policji się boicie?” – powiedział zastępca komendanta zapraszając nas do wejścia do starego nie tkniętego upływającym czasem budynku komendy policji w Sobótce. Rzeczywiście, wszyscy bez wyjątku niezapowiedziani obserwatorzy pochylając się nad wejściem do szybu, z którego kazano nam wyjść, a w którym mieliśmy (być może ostatni raz) przyjemność zanurkować, ze zdumienia i podziwu rzucali hasła typu: „ja pier...., jak wy żeście to zrobili, ale czy wy normalni jesteście”. Padło wiele słów pochwały :) I było by pewnie bardzo miło i fajnie, gdybyśmy w pewnym momencie nie dowiedzieli się, co tak naprawdę się stało. A wtedy na chwilę powietrze z nas uszło... Na szczęście cały „serwis” na policji był dosyć sprawny. Dla rozładowania kolejki Pan Komendant wezwał do pomocy piękną panią Policjant, która musiała w niedzielę wyrwać się na kilka godzin z domu. Przesłuchanie siedmiu chłopa nie trwało jednak całego dnia. A to już można uznać za sukces. Ale od początku...
Rzadko, zdarza się, aby pracownicze imprezy integracyjne mogły dostarczyć tylu ciekawych przeżyć i to nie związanych z tym, z czym zwykle kojarzą się właśnie pracownicze imprezy integracyjne. Na szczęście w naszym przypadku, głównie dzięki temu, że wszyscy uczestnicy byli „na poziomie”, a nawet powyżej, dzięki głównej organizatorce Dorocie, no i oczywiście dzięki szefostwu :) , główny nacisk położony był na aktywność dzienną, a nie nocną. To wyprawa Off Road po pięknych terenach naszej Suwalszczyzny w okolicach miejscowości Szelment wzięła prym nad ewentualnymi nocnymi ekscesami.
Zanim zaprosimy do obejrzenia galerii, chciałbym pokrótce opisać, czym aktywność offroad’owa różni się od klasycznej jazdy samochodowej. I tak:
Dobrze, że o jaskini, do której mieliśmy się udać, w Internecie poczytałem dopiero w przeddzień wyprawy. Tym sposobem nie spałem tylko jedną noc. A jaskinia nie w kij dmuchał, bo najgłębsza znana na jurze krakowsko-częstochowskiej - Studnisko. To, że jest jaskinią suchą (nie trzeba w niej nurkować ) stanowiło raczej problem, niż było zaletą, bo konieczne było wykorzystanie technik speleo...
A tak oto spędzaliśmy weekend majowy 2010. Pełen speed i wraki... Bryza, Delfin, Groźny, Malutka.
Pogoda była dobra do tego stopnia, że zostało mi wybaczone, że całe dnie moczyłem zadek w słonej wodzie. Podczas, gdy reszta rodziny "musiała" oddychać bogatym w jod powietrzem, ja musiałem zadowolić się powietrzem ze sprężarki... Gdzie tu sprawiedliwość .
Swojego czasu, dzięki namowie mojego instruktora nurkowania Majkiego, wziąłem udział w warsztatch nurkowania jaskiniowego w stylu francuskim. Hmm, nazwa stylu brzmi zachęcająco, ale i sam sposób eksploracji jaskiń przy wykorzystaniu tego stylu jest bardzo ciekawy. Bez wdawania się w szczegóły chodzi tutaj o to, żeby móc wejść w jak najmniejsze szczeliny wysokogórskich jaskiń oraz móc tam dotrzeć, co przy tradycyjnej metodzie amerykańskiej, kupie potrzebnego sprzętu i butlach na plecach byłoby średnio-wykonalne. Aby się to mogło udać, zamiast butli na plecach, używa się butli bocznych, w konfiguracji tzw. side-mount. Nurkowanie to w zasadzie, oprócz pływania pod wodą różni się wszystkim od nurkowania amerykańskiego: sposobem poręczowania, korzystania z oświetlenia, zarządzania gazem.
23 czerwca, region Lot, Francja, jaskinia Source de Truffe. Po kilku dniach ulewnych deszczy i paskudnej pogody wspólnie z Tomkiem mamy nadzieję na normalnego nura bez konieczności walki z prądem i przeciwnościami losu. Nurkowanie jest w pełni zaplanowane, celem jest osiągnięcie końca drugiego syfonu, co nie powinno być trudne ze względu na wysoki stan wody. Przy jaskini panuje względnie duży ruch, francuska ekipa telewizyjna kręcąca film o jaskiniach, „guru” z GUE z grupą rozprawiający o „...psychological aspects of cave diving...”. Spieszymy się, żeby wejść jako pierwsi i obejrzeć jaskinię w swojej porannej świeżości. Po przygodach, jakie mieliśmy poprzedniego dnia, polegających na konieczności powrotu z 230 m penetracji bez widoczności (w kompletnej ciemności, inaczej, bez latarek), byliśmy pewni, ze nic gorszego w jaskini się zdarzyć nie może. Pełen luz. Postanowiliśmy także poprawić poręczówkę (taką nitkę Ariadny, która pozwala na bezpieczny powrót z czeluści jaskini), która mogła dzień wcześniej zostać naruszona. W jeziorku, w trakcie briefingu przed nurkowaniem, okazało się, że chochlik jaskiniowy, o którym dużo mówił Majki zaczął działać i porozłączał co niektóre elementy naszej konfiguracji. Na szczęście udało się nam to zauważyć.
Jakiś czas temu, pewien znany mi z młodości, ale tajemniczy człowiek, który aktualnie jest wokalistą i założycielem jednej z najbardziej znanych niezależnych kapel zambrowskich Złodzieje Rowerów, zwrócił się do mnie z prośbą o dostarczenie materiałów dotyczących historii kapel, w których grałęm w latach młodości. Inicjatywa, polegająca na stworzeniu historii zambrowskiej muzyki niezależnej, bo to było tak naprawdę jego celem, bardzo mi się spodobała i postanowiłem wyszukać wszystkie archaiczne, 20 letnie, materiały, jakie mogły zalegać w pudłach na moim strychu i podzielić się z innymi tamtym pięknym czasem. Od razu na myśl przyszedł mi film Jacka Borcucha, który niedawno widziałem i którego tytułem postanowiłem opatrzyć moją historię. A oto ta historia...
Byłem w błędzie myśląc, że posiadam już cały sprzęt nurkowy! Przygotowania do następnej wyprawy do miejsca X musiałem rozpocząć od zakupu uprzęży jaskiniowej oraz kilku dodatkowych elementów, takich, jak np. karabinki alpinistyczne. Dzięki uprzejmości kolegi Ryśka w pięknej miejscowości Janówek (Piewrszy lub Drugi - nie pamiętam) mialem możliwość przygotować się do pierwszego i ostatniego etapu nurkowania w lokalizacji X, a mianowicie zjazdu i wejścia 40 metrów po linie przy wykorzystaniu sprzętu i technik speleo. Bez posiadania tych umiejętności w zasadzie pozostałoby mi robienie zdjęć na powierzchni kopalni (ups wygadałem się) lub zaryzykować upadek na twarz z wyżej wymienionej wysokości. Tak więc warsztaty speleo na starych fortach w Janówku (cały czas nie pamiętam którym) czas zacząć....
... i tak sobie chodziliśmy, dopóki dzieci, które przyjechały na imprezę integracyjną z paintballem nie zaczęły strzelać w nas kolorowymi kulkami :)
Wyprawa rozpoczęła się już w piątek późna nocą podróżą do Wrocławia....
NIESTETY ZE WZGLĘDU NA NIEPLANOWANE WYDARZENIA OPIS Z WYPRAWY MOŻE ZOSTAĆ OPUBLIKOWANY DOPIERO PO WYJAŚNIENIU SIĘ PEWNYCH POWAZNYCH SPRAW. DO TEGO CZASU BĘDZIEMY PISALI O INNYCH WYPRAWACH :)
Nie przegonię ręką
Z czoła czarnej chmury
Nie przegonię ręką
Z czoła czarnej chmury
Kiedy w ciemnej sieni sam tu siedzę
Kiedy w ciemnej sieni sam tu siedzę
Idzie na burzę idzie na deszcz
Idzie na burze idzie na deszcz
Idzie na burze idzie na deszcz
Idzie na burze idzie na deszcz
tekst: Grabaż i Strachy na Lachy
Jest takie miejsce w powiecie pruszkowskim, gminie Brwinów, które prawie codziennie od 6 lat mijam w drodze do pracy. Stara, nigdy nie oddana do użytku elektrownia Pruszków II, z górującym majestatycznie prawie 300 metrowym kominem. Od kiedy tylko pamiętam zawsze ciekawiło mnie jedno z oblicz tego miejsca, jakim jest nurkowisko. Otóż, jak głosi nurkowa „legenda”, pod kominem w zalanych wodą piwnicach, znaleźć można kilkaset metrów korytarzy, mieszczących się na różnych poziomach. Jak głosi ta sama legenda woda w korytarzach, ze względu na pochodzenie nurkowiska ma charakter mocno zasadowy, co u odważnych nurków powodować może wypadanie włosów, częściowe lub całkowite zaczerwienienie ryjka, a w najgorszym przypadku chwilowe lub trwałe uszkodzenie narządu wzroku, nie wspominając już o zniszczeniu wiele lat kolekcjonowanego sprzętu.