Niestety dla mnie i Marty, stety dla naszych chłopaków, wyjazd na 12 dni do jaskiń tatrzańskich we wrześniu nie wypalił. Całe przygotowania wzięły w łeb, chociaż moja kondycja, wynikająca odwrotnie proporcjonalnie z wagi ciała, jest jak za starych dobrych czasów, w roku 1992 (no może prawie, do tamtej kondycji brakuje jeszcze 3 kg). W momencie publikacji tego materiału, wszyscy jaskiniowi koledzy i koleżanki już z Tatr wrócili i próbują dojść do siebie. My, żeby chociaż trochę poczuć klimat górskiej grozy, ku uciesze Janka i Staszka - świeżo upieczonych Zdobywców, zapakowaliśmy czarny samochodzik walizkami, butami, kurtkami i litrami wody, po czym udaliśmy się do pensjonaty Bernadetta w Murzasichlach. Spontaniczny wyjazd z Wojtkami (czyli małżeństwem Ewa+Wojtek) przerodził się w istną trzydniową bieganinę po górach, w szczególności po dostępnych i nieskomercjalizowanych jaskiniach. I tak w niecałe 3 dni udało się:
1. Wbiec na Kasprowy Wierch z Kuźnic, szlakiem zielonym (7,8 km, 2 godziny 20 minut, różnica wzniesień 975 m).
2. Zbiec (dosłownie) z tego Kasprowego tą samą trasą w czasie 1 godzina 23 minuty.
3. Przejść Dolinę Kościeliską ze wszystkimi jej atrakcjami, zahaczając o:
- Schronisko Ornak
- Wąwóz Kraków, jaskinia Smocza Jama, Pisana Polana
- Smreczyński Staw
- Jaskinia Mylna, Jaskinia Obłazkowa, Jaskinia Raptawicka (PRAWDZIWE JASKINIE!!!)
co w sumie dało nam tego dnia dystans około 21 km.
4. Wjechać i zjechać na Wielką Krokiew
5, Wjechać na Kasprowy, wejść na Beskid i zejść przez Liliowe, halę Gąsienicową i dolinę Jaworzynki ponownie do Kuźnic
Po zliczeniu kilometrażu w Endomodo okazało się, że w niecałe 3 dni, zrobiliśmy ponad 50 km pieszej wędrówki, co potwierdza formę, szczególnie u naszych małych chłopaków :)
Film, zdjęcia, zapraszam!!!
Aby powiększyć zdjęcie kliknij na miniaturkę.